Szukaj na tym blogu
piątek, 3 lutego 2012
Domek idealny
Własne "M"- marzenie "Kowalskiego" - dla naszych rodziców było celem życiowym. A my teraz, czy to nas zadowala? Jakie są plusy i minusy. Może jednak czas ruszyć się i zamienić balkon z betonową balustradą na taras z widokiem na ogród. Sąsiada kibica za ścianą zastąpić śpiewem ptaków. Wielu zamieniło własne "M" na "D".
Dom, mieszkanie, własne gniazdko - marzenia czy pragnienia?
Któż z nas (zwykłych śmiertelników) nie marzy o własnym domu? W czasach mojego dzieciństwa (byłem też kiedyś dzieckiem) marzeniem "Kowalskiego" był nie tylko Fiat 126p ale i własne "M", a może przede wszystkim ono. Jak to przebiegało - najczęściej; przedpłaty, książeczki, wpłaty, losowania, przydziały no i radość, jest nareszcie nasze 'M".
Tu proszę młodsze pokolenie o powstrzymanie się od uśmiechów, zapytajcie rodziców czy dziadków. Tak się żyło, bez komputera, telewizora czy radia.
Było ciasne ale przecież własne, choć czasem nie do końca, widmo spółdzielni mieszkaniowej wisiało nad głową. Wielu z nas ma dziś dość tego "M". Dlaczego? Wyjaśniam - przytoczę moje i sąsiadów uwagi. Toaleta - fajna sprawa, tego nawet Ferdek Kiepski nam zazdrości. Dla młodego pokolenia dodam, że bywały toalety wspólne na korytarzach lub poza budynkiem mieszkalnym. Ale czy to przyjemność jak sąsiad korzysta z niej o trzeciej w nocy? Jeśli nawet "robi to cicho", spłuczka i tak nas obudzi. Wieszamy obrazek - tylko pistolet do kołków lub wiertarka udarowa. Sasiad krzyczy że mu kryształ z meblościanki spada. Balkon - na nim pies wyjący bo "pani wyszła do pracy". Bobas płaczący za ścianą lub kibic sportowy. No cóż ogląda wszystkie transmisje - ok, ale dlaczego ryczy jak na stadionie. To są nieliczne przykłady, tu niech każdy doda coś od siebie i mamy DNO. A my robimy to samo, wszak jesteśmy sąsiadami dla innych.
Więc dlaczego nie urealnić marzeń? Zbudować nasz własny "domek idealny". Ci Którzy tak postanowili, trafili na wiele problemów i barier. Zapytajcie ich, czy chcą wrócić do "M"? W czasie mich obserwacji "po kraju i za granicą" znalazłem kilka pomysłów sprawdzonych i prostych. Uczmy się od Kanadyjczyków izolowania termicznego, od anglików wykorzystania małych powierzchni. Można bardzo łatwo wlasnym pomysłem zagospodarować przestrzeń pod schodami lub położyć strop bez uskoków, - ale to tematy na inny artykuł. Bardzo ciekawe porady można spotkać na blogach tematycznych.
Przepisy zmieniły się, odrolnienia odpadły, materiały i instalacje nowych technologii, projekty jakie chcemy, więc rozważmy za i przeciw. No i ruszajmy z tego "M" ku naszemu "D".
Ja się ruszyłem i dziś budzi mnie śpiew ptaków w ogrodzie a nie trzaskanie drzwi sąsiada śpieszącego do pracy.
Tego wam z głębi serca życzę.
Jak skutecznie pomalować mieszkanie?
Sposobów jest wiele, a w przypadku kreatywnych ludzi liczba wariantów może być nieskończona. Żeby skutecznie pomalować mieszkanie, trzeba w końcu na coś się zdecydować. Zawołać ekipę, kupić szablony malarskie albo działać na własną rękę.
Malowanie mieszkania może być zajęciem męczącym. Może też dać sporo zabawy, jeśli się do tego odpowiednio podejdzie. Odpowiednie podejście powinno bazować na rozpoznaniu własnych umiejętności i potrzeb. W przeciwnym razie będzie nieciekawym i wymagającym dużych nakładów pracy eksperymentem na żywym organizmie.
Wałkiem, jednolicie
To najtańszy sposób malowania mieszkania. Trzeba tylko kupić wałek, trochę farby i gotowe. Prawie, bo trzeba jeszcze poodsuwać meble od ściany i poukładać na podłodze stare gazety. Potem można zabierać się do pracy.
Taki sposób malowania ma dwie słabe strony. Po pierwsze, wymaga zaangażowania osobistego. Po drugie, efekty są zależne od umiejętności, a zatem oznaczają po prostu gładką ścianę bez żadnych wzorów czy urozmaicenia. Kto tak lubi, powinien być usatysfakcjonowany. Kto ma inne preferencje, może skorzystać z kolejnej metody.
Wykorzystać szablony malarskie
Dostępne w tych samych sklepach, co pędzle, wałki i farby. Stosunkowo niedrogie, za to dość urozmaicone. W sam raz dla kogoś, kto nie ma wielkich zdolności artystycznych, ale chciałby mieć na ścianie coś więcej niż nic.
Trzeba tylko zdecydować się na odpowiedni wzór. Jaki? To już kwestia indywidualna. Ważne, żeby szablony malarskie były dopasowane do gustu właściciela mieszkania oraz żeby używać właściwych kolorów. Potem wszystko powinno pójść gładko.
Zamówić ekipę
Czego nie dadzą szablony malarskie to wolny czas. W przypadku malowania z ich użyciem trzeba poświęcić wiele godzin na uzyskanie odpowiedniego efektu. Chyba, że zawoła się odpowiednią ekipę malarską.
Tu zaczyna się jednak pole ryzyka. Fachowcy jacy są, każdy widzi i trudno spodziewać się, że w przewidywalnym czasie się zmienią. Można jednak próbować. Z polecenia czy przez internet – jest szansa, że znajdzie się taką ekipę, która pracę wykona rzetelnie. Rzecz w tym, że będzie to opcja kosztowna, ponieważ oprócz kupna materiału trzeba będzie też zapłacić wykonawcy. Często – całkiem sporo.
Próbować do skutku
Co można w tej sytuacji zrobić? Próbować do skutku. Samodzielnie, wykorzystując szablony malarskie i szukając najlepszej ekipy. Kiedyś w końcu się uda. A że nie będzie to na święta (ani następne)? Trudno, takie są koszty postępu.
A postępem jest niewątpliwie dobrze pomalowany pokój czy kuchnia. W sposób dopasowany do potrzeb i zgodny z życzeniem właścicieli.
Smaki ogrodu- zielona trójka
Paniom, które marzą o talii osy, przekazuję świetną wiadomość: wystarczy troszkę starań, a na grządce warzywnej pojawi się zastęp fantastycznych sprzymierzeńcow w walce ze zbędnymi kaloriami!
Trudno sobie wyobrazić europejską kuchnię bez pietruszki, buraków i selera. Nie wszyscy jednak wiedzą, że te znane od stuleci warzywa korzeniowe mają swoją wersję light - ich jadalne liście liczą sobie jeszcze mniej kalorii. Są smakowite i tak dekoracyjne, że można je uprawiać pomiędzy letnimi kwiatami w ogrodzie.
Pietruszka naciowa
Pochodzi z krajów śródziemnomorskich i środkowej Azji. Do Europy przywędrowała z Rzymianami. W Polsce natki i korzenia używano już w XVI w. Doceniano także ich walory zdrowotne.Świeże liście są jednym z najbogatszych źródeł witaminy C, zawierają ponadto witaminy B1 i B2, prowitaminę A, olejki eteryczne i sole mineralne (duże ilości żelaza, wapnia i magnezu). Zawarte w zielu olejki eteryczne pobudzają wydzielanie śliny i soków trawiennych. Działają dezynfekująco na przewód pokarmowy i moczopędnie. Liście pietruszki w postaci suszonej czy mrożonej nie tracą wartości zdrowotnych.
Seler naciowy
Seler, ceniony przez starożytnych jako roślina przyprawowa, stał się w XVII w. popularnym mieszkańcem europejskich warzywników. Dziś coraz modniejsza jest jego wersja naciowa. Aromatyczne łodygi jada się na surowo maczane w dipach albo dodaje do różnych surówek. Można je też gotować i podawać na gorąco lub na zimno - solo albo składnik sałatek. Seler naciowy ma znacznie bogatszy skład chemiczny niż seler korzeniowy. Zawiera witaminy A, C, PP i witaminy z grupy B oraz moc sli mineralnych: fosforu, potasu, wapnia, magnezu, żelaza, miedzi, manganu, cynku. Obecny w liściach olejek eteryczny, dający specyficzny, lekko pikantny smak, pobudza trawienie i apetyt. Seler naciowy stosuje się leczniczo w chorobach reumatycznych oraz schorzeniach przewodu pokarmowego, wątroby i nerek. Obniża ciśnienie krwi i poziom cholesterolu. Jako niskokaloryczny jest składnikiem diet leczących otyłość.
Burak liściowy
Burak liściowy (czyli boćwina) to najstarsza forma uprawy buraka. Nie wytwarza korzenia spichrzowego. Jego grube ogonki liściowe gotuje się lub dusi jak szparagi, blaszki przyrządza a la szpinak, a młode listki jada na surowo w sałatkach warzywnych. Duże, niezwykle dekoracyjne liście buraka (z ogonkiem miewają nawet 20-40 cm długości) zawierają trzy razy więcej witaminy C i dwa razy więcej wapnia niż burak ćwikłowy. Sa też cennym źródłem karotenoidów, witamin z grupy B i białka.
Mali pomocnicy ogrodnika
Pszczoły cieszą się powszechną sympatią jako owady pożyteczne. Jest jednak takze wiele innych stworzeń, które na rózne sposoby " pomagają" nam w ogrodzie.
Najważniejszą grupę tworzą owady zapylające. Dzięki tym drobnym stworzeniom w naszej strefie klimatycznej może owocować 80-90% roślin. Za królową zapylaczy uważa się pszczołę miodną, ale niewiele ogrodów leży w sąsiedztwie pasieki. W takiej sytuacji niezastąpione okazują się dzikie pszczołowate, jak np. murarka ogrodowa. Ostatnio staje się popularne tworzenie w ogrodach kolonii tych owadów. Miodu z tego co prawda nie będzie, ale nie ma także obawy, że nas te pracowite pszczółki użądlą. Często odwiedzają one też kwiaty pomijane przez producentki miodu. Podobnie jest też z trzmielami. Ich długie języczki zapewniają im niemal monopol na głębokie kielichy. Oprócz nich w ogrodach pojawiają się inni zapylacze - błonkówki, motyle (z ćmami włącznie), chrząszcze i muchówki.
Ochroniarze roślin
Zwykle nie zdajemy sobie sprawy, że w ogrodzie mamy miniaturową agencję ochroniarską w postaci owadów drapieżnych. Przykładem jest "roznosicielka chleba" - biedronka. Ten niewielki chrząszczyk to istna maszyna do pożerania mszyc. Smakują one i postaciom drosłym i larwom. W mszycach - a także czerwcach, przędziorkach, larwach zwójek - gustują ponadto złotooki, rozmaite chrząszcze, drapieżne pluskwiaki, larwy bzygowatych. Z kolei chrząszcze biegacze odżywiają się nie tylko owadami roslinożernymi, ale i ślimakami. Do sprzymierzeńców ogrodnika zalicza się również owady, których larwy pasożytują we wnętrzu gospodarzy, doprowadzając do ich śmierci. Są to niektóre muchówki oraz wiele błonkówek, np. naturalny wróg bielinka kapustnika - baryłkarz bieliniak.
Pogromcy natrętów
W ogrodzie przyjaznym owadom znajdzie sie wielu chętnych na posiłek krwiopijców. Oczko wodne nie zamieni się w wylęgarnię komarów, jeśli rozwijaja się w nim larwy ważek lub wodnych chrząszczy, np. krętaków czy pływaków. Również dorosłe ważki pomogą w redukowaniu liczebności natrętów. Komary stanowią także element diety wielu innych stawonogów, np. pająków.
Dom dla sprzymierzeńca
Co zrobić żeby ogród stał się przyjazny dla pożytecznych stworzeń?. Sadząc rośliny nektarodajne, zapraszamy nie tylko zapylacze, lecz także złotooki, których larwy rozprawiają się z niechcianymi lokatorami. Świetną oazę dla pożytecznych owadów stanowi miniaturowa łąka, a nawet zapuszczony trawnik. Bardzo ważne jest zapewnienie tym drobnym zwierzętom schronienia. Najlepsze są mareriały naturalne, jak drewno, słoma, trzcina, bambus, a także cegły lub pustaki. Owady szczególnie lubią konstrukcje z mieszanki gliny i sieczki słomianej. Domki mogą mieć różne formy, a budowa ich może przerodzić się w dobrą zabawę. Z kolei nawiercając w suchych drewnianych balach kanaliki o różnej średnicy i głębokości, stworzymy imitację żerowisk chrząszczy. Domek z trzciny to idealne miejsce dla murarki ogrodowej . Wystarczy pociąć łodygi na 15 - centymetrowe kawałki. Ważne aby z jednej strony były zakończone naturalnym zamknięciem w postaci kolanka. Następnie wiąże się je w pakiety po 50 sztuk i wiesza w osłoniętym od deszczu miejscu. Trzmiele chętnie zamieszkają w drewnianych budkach w ustronnym miejscu np. pośród krzewów. Taki sześcian powinien mieć kilkanaście centymetrów średnicy i otwór wejściowy o średnicy 1,5-2cm. Daszek nie może przeciekać, natomiast wnętrze budki należy wyłożyć suchą ściółką lub mchem. Innym sposobem jest wykopanie dziury w ziemi o podobnej wielkości i przykrycie jej deską z jednym lub dwoma otworami wejściowymi. Małe skrzynki wypełnione słomą lub suchymi liśćmi pomogą przetrwać złotookom, których nawet 90% ginie zimą. Powinny mieć szpary, które umożliwią owadom dostanie się do środka. Warto pomalować je na przyciągający złotooki czerwony lub brązowy kolor i ustawić na wysokości około 1,5m.
Żyjące ogrody
Nie wszystkie owady można jednoznacznie zaliczyć do szkodliwych lub pożytecznych. Przykładem mogą być motyle - zapylają kwiaty i są ozdobą ogrodu, za to ich larwy nie cieszą się sympatią, szczególnie kiedy podgryzają nasze ulubione rośliny. Na szczęście w ogrodzie, gdzie rządzi natura panuje równowaga. Czasami warto przymknąć oko na ażurowe liście, żeby potem cieszyć się barwnym motylem. Zwłaszcza gdy mamy świadomość, że pośród grządek czai się stworzenie, które nie pozwoli, aby nasz ogród przestał kwitnąć.
Wskazówki wyboru najlepszego węża ogrodowego.
Dobry wąż ogrodowy jest ważnym narzędziem dla właścicieli domów jednorodzinnych oraz ogrodników, posiadających trawniki lub całe ogrody wymagające regularnego nawadniania. W przeciwieństwie do innych narzędzi ogrodniczych, nie ma dokładnych informacji czym powinien się charakteryzować wąż ogrodniczy.
Wskazówki wyboru dobrego węża ogrodowego.
Są cztery podstawowe elementy na które należy zwrócić uwagę podczas zakupu węża ogrodowego:
Materiał: węże najczęściej są wykonane z winylu, gumy lub połączenia tych dwóch materiałów. Winyl jest tańszy i lżejszy jednak wąż gumowy jest bardziej wytrzymały i posłuży nam o wiele dłużej. Wąż wykonany z tych dwóch materiałów posiada dwie warstwy – jedną gumową i jedną winylową. Dzięki temu uzyskuje się wytrzymałość węża gumowego i giętkość węża winylowego. Wąż może posiadać dodatkowe warstwy, które wpływają na wytrzymałość takiego węża ale również zwiększają jego wagę.
Długość: Kupuj węże, które są odpowiedniej długości. Jak kupisz zbyt długiego węża to ciśnienie może być zbyt małe lub będzie się ciągle plątał. Oczywiście kupno zbyt krótkiego węża ogrodowego nie pozwoli nam nawadniać najbardziej oddalonych zakątków ogrodu.
Średnica: Ogólnie rzecz ujmując, im większa średnica tym większe ciśnienie można uzyskać na końcu.
Łączniki: Gwintowane złączki pozwalają na podłączenie węża do kranu lub do kolejnego węża w celu zwiększenia jego zasięgu. Łączniki najczęściej są wykonane z plastiku lub mosiądzu. Mosiężne są bardziej wytrzymałe, jednak ten materiały zwiększa znacznie ich cenę. Ośmiokątne końcówki są znacznie lepsze niż te okrągłe, ponieważ łatwiej jest je przytrzymać w celu przykręcenia.
Niestety, nie ma najlepszego rozwiązania, ponieważ każdy typ węża oraz różni producenci dają inne możliwości i posiadają inne parametry techniczne. Dlatego wybór niby tak prozaicznego narzędzia jakim jest wąż ogrodowy powinien być dokonany po zastanowieniu się jakie będzie miał zastosowanie – podlewanie trawnika czy też nawadnianie większych roślin?
Co więcej trzeba zwrócić uwagę na fakt, iż złej jakości węże w niskich temperaturach pękają. W ten sposób, kupując tani wąż będziemy zmuszeni go wymienić po zimie, chyba, że zimą będzie składowany w ogrzewanym garażu.
Jak więc widać należy zwrócić uwagę na różne aspekty – nie tylko kolor lub cenę i warto przemyśleć ten zakup, aby nam służył jak najdłużej, a nasz ogród miał odpowiednią ilość wody, zwłaszcza w upalne dni.
Kłopoty z liśćmi w ogrodzie
Co roku jesienią wygrabiamy spod drzew i krzewów całe stosy liści. Palić je czy kompostować? Najprościej by było złożyć je do kompostnika. Ale czy wszystkie liście nadaja się na kompost? A co wtedy, gdy są porażone jakąś chorobą?
Dla właścicieli ogrodów suche liście bywaja utrapieniem. Ale spójrzmy na to inaczej: przyroda w odróżnieniu od nas nie produkuje śmieci. Drzewa, zrzucając liście, odprowadzają do gleby substancje pokarmowe, które po jakimś czasie (potrzebnym, aby się rozłożyły) rośliny będą mogły znów wykorzystać. Wlasach opadłe liście tworzą ważną dla życia całego ekosystemu ściółkę utrzymującą wilgoć i przerabianą powoli na pruchnicę przez cały zespół bakterii, grzybów oraz drobnych zwierząt.
Grabić czy nie?
Jeśli ktoś nie jest przesadnym estetą, może odłożyć grabienie do wiosny. Warstwa liści chroni glebę przed przemarzaniem i zabezpiecza przed wysuszeniem na przedwiośniu.Da także schronienie drobnym zwierzętom i pozwoli znaleźć pożywienie ptakom. Błędem jest palenie liści. Nie tylko pozbawiamy ogród szansy na poprawienie struktury gleby i wzbogacenie jej w próchnicę, ale stwarzamy zagrożenie pożarem. W wielu miejscowościach jest to zresztą administracyjnie zabronione.
Jest jednak jeden przypadek usprawiedliwiający, a nawet nakazujący palenie: to zarażenie liści. Nie nadają się do kompostowania liście drzew owocowych z ciemnymi plamami grzybowymi oraz liście kasztanowców zaatakowane przez szrotówka kasztanowcowiaczka. Palenie chorych liści to ważna część programu zwalczania larw tego szkodnika.
Kompost z liści?
Jeśli nie chcemy mieć w ogrodzie brunatnego dywanu, zgrabione liście warto wykorzystać na kompost. Najlepsze są do tego celu delikatne liście drzew owocowych, lip, klonów i grabów. Rozkładają się najszybciej, bo są chętnie zasiedlane przez rozdrabniające je organizmy. Gorzej jest z liśćmi dębu - duża zawartość garbników powoduje, że rozkładają się długo, czasem nawet parę lat. Podobnie będzie ze szpilkami drzew iglastych. powstający z nich kompost ma poza tym kwaśny odczyn i nadaje się dozasilania tylko tych roślin którym odpowiada kwaśne środowisko, np. borówek czy wrzosów.
Jak to zrobić?
Liści nigdy nie kompostujemy w dołach! Nia ma wtedy dostępu powietrza i zamiast powolnego rozkładu następuje butwienie. Najlepiej układać je warstwami (na "ruszcie" z cienkich gałązek), lekko przesypując ziemią ogrodową przyspieszającą rozkład. Pryzmę, nie wyższą niż metr, zabezpieczamy przed rozdmuchiwaniem przez wiatr (np. przykrywając workiem jutowym) i dbamy, by się nie przesuszyła. Rozkład można przyspieszyć, przewracając kompost po kilku miesiącach. Jeśli wszystko przebiega prawidłowo, kompost przyjemnie pachnie leśną ziemią.
Ogród zimą - staw pod lodem
Z nadejściem zimy wszystko w ogrodzie pozornie zamiera. Pamiętajmy jednak, że w zamarzniętych sadzawkach muszą przeżyć ryby i inne zwierzęta wodne. Jak zabezpieczyć nasz staw, czy oczko wodne przed mrozem?
Kiedy temperatura wody spada poniżej 8'C, zwierzęta wodne przechodzą w stan zimowego odrętwienia.Warto o tym wiedzieć i w miarę ochładzania wody zmniejszać im dawki pokarmu. Ryby tracą wtedy zmysł smaku i powonienia, a reagują jedynie na ruch wody, zmiany ciśnienia i dotyk. Schodzą w najgłębsze miejsca stawu, gdzie jest najcieplej, i przytulają się brzuchami do dna. W tej pozycji spędzą całą zimę. Na głębokości 1 m woda ma temperaturę około 5'C i to w zupełności wystarcza im, by dotrwać do wiosny. Jednak zimowy spokój sadzawki nie powinien uśpić naszej czujności. W miejscach, gdzie przebywają zwierzęta, często zaczyna brakować tlenu.
Zanim przyjdzie mróz
O tym, żeby zapewnić rybom właściwe warunki, warto pomyśleć, nim lód skuje wodę. Podczas jesiennych porządków nie należy ycinać trzciny, pałki wodnej ani sitowia. Poruszane wiatrem rośliny powodują, że woda w miejscu, gdzie rosną, zamarza później. Poza tym ich rurkowate łodygi w pewnym stopniu umożliwiają wymianę gazów Żeby cały staw nie pokrył się lodem, warto puścić na wodę tzw. styropianową przerębel (do kupienia w centrach ogrodniczych). Składa się z pierścienia i pokrywy (zdejmujemy ją, kiedy chcemy odkryć otwór w lodzie). Woda pod pierścieniem nie zamarznie, jeśli jego dolna część będzie zanurzona na głębokość około 10 cm. W pierścieniu muszą się znajdować specjalne komory, do których można nasypać piasku lub kamieni. Gdy temperatura spada poniżej -8'C, zamarza otwór pod pokrywą. Wtedy sama styropianowa przerębel nie wystarcza Trzeba zamontować w niej specjalną grzałkę lub napowietrzacz.. W styropianowe kręgi można też wkładać pęki naciętej trzciny, co nie pozwoli wodzie zamarznąć i umożliwi wymianę gazową.
Na lodowej tafli
Podczas silniejszych mrozów lód skuje całą powierzchnię stawu. Wtedy w kilku miejscach należy zrobić przeręble. Do wiercenia przerębli w grubym lodzie najlepszy jest świder wędkarski, którym wierci się otwory o średnicy około 15 cm w bardzo nawet grubej powłoce. Im więcej zrobimy otworów w lodzie, tym lepiej. Wotwory można powkładać wiązki trzciny, żeby przeręble nie zamarzały. Uwaga, przerębli nie wolno wykuwać ani wycinać piłą (zwłaszcza w małych płytkich zbiornikach).
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)