Szukaj na tym blogu

wtorek, 17 lipca 2012

Moja wielka, pabianicka przeprowadzka

Mieszkam w Pabianicach pod Łodzią (chociaż nie przepadam za określeniem „pod”) i przez większość życia dzieliłem pokój z moim bratem w niewielkim domku. Do tej pory dojeżdżałem do Łodzi tramwajem, jednak kilka miesięcy temu sytuacja zmieniła się. Dostałem stałą pracę poza Pabianicami i w efekcie czekała mnie przeprowadzka.
Nigdy nie przenosiłem całego swojego dobytku do nowego i zupełnie obcego mi miejsca. Niemniej nie ma co biadolić i lepiej zebrać się w sobie i wziąć się za przeprowadzkę. Oto trzy potężne błędy, jakie popełniłem podczas przeprowadzki z Pabianic do Wrocławia.
Błąd nr 1 – pomysł, że wszystko sam zrobię
Na początku myślałem, że będę w stanie wszystko sam przewieźć w moim samochodzie. „Co, ja nie dam rady?!” – pomyślałem wtedy naiwnie. Poskładałem siedzenia w swoim samochodzie i przygotowałem się do przeprowadzki. Pabianice zwykle są zbudowane z niewielkich domków albo z niskich blokowców. Oznacza to, że dobytek większości z nich nie zajmuje więcej niż jedną ciężarówkę albo kilka przyczep.
Pomyślałem, że zatem będę w stanie załadować łóżko na przyczepę, a resztę rzeczy wrzucę do środka i jakoś to będzie. Do mojej przeprowadzki wypożyczyłem sporych rozmiarów przyczepę z wypożyczalni na stacji, następnie poznosiłem wszystkie książki, ubrania oraz drobne przedmioty do samochodu, a na sam koniec zorientowałem się, że ośka samochodu mi usiadła.
Przeciążyłem całość. Zwyczajnie nie byłbym w stanie pojechać z obcierającym o asfalt podwoziem. Dlatego stwierdziłem, że zapakuję wszystko do przyczepy. Przecież ona miała znacznie mocniejszą ośkę. To również okazało się błędem, ponieważ okazało się, że nie byłem w stanie załadować wszystkich rzeczy do przeprowadzki. Pabianice najwyraźniej nie chciały, abym je opuścił zbyt szybko.
Błąd 2 – wynajęcie firmy logistycznej
Pomyślałem, że jeśli nie jestem w stanie przewieźć samemu wszystkiego przy pomocy przyczepy, będę musiał zamówić kuriera do przeprowadzki. Pabianice posiadają kilka rodzinnych firm transportowych, więc zadzwoniłem do jednej znalezionej w książce telefonicznej.
Umówiłem się na piątek na spotkanie. Kurier podjechał ciężarówką do przesyłek. I to był błąd, ponieważ ja miałem do przewiezienia łóżko, kanapę oraz kilka szafek.
- Panie, coś pan, jak mam to zapakować do swojego samochodu – powiedział mi kurier. Miał w tym rację. Może do przewożenia  paczek nadaje się jego samochód, lecz nie do przeprowadzki! Pabianice : ja = 2:0.
Błąd 3 – popadanie we frustrację
Wiecie, co to frustracja? To uczucie, że macie coś do zrobienia, lecz wszystko wam tę pracę utrudnia. Tak właśnie się czułem podczas mojej przeprowadzki. Pabianice zaczęły mnie denerwować. To tak, jakby chciały mnie związać ze sobą na lata.
Z każdą godziną coraz bardziej denerwowałem się, aż w którymś momencie kolega pracujący w firmie przeprowadzkowej ulitował się nade mną i załatwił po znajomości ciężarówkę do przeprowadzki. Załadował ze mną wszystkie meble i pojechał do Wrocławia. Ja miałem mu jedynie zwrócić za paliwo oraz postawić kratę piwa.
Powiem wam, że to naprawdę niska cena jak za przeprowadzkę. Pabianice opuściłem definitywnie, a następnym razem od razu będę dzwonił po kolegę. Przynajmniej zaoszczędzę czas i nerwów.
Przy okazji dziękuję koledze Jankowi, który pracuje w firmie organizującej przeprowadzki. Bez ciebie by to się nie udało! Wiszę ci piwo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz