Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 27 lutego 2012

Green Deal, czyli projekt nie do końca przemyślany

W ramach programu Zielonej Umowy rząd brytyjskiego premiera Camerona chce zmodernizować 14 milionów domów, tak żeby były efektywnie energetyczne. Eksperci twierdzą jednak, że to niemożliwe.
Świadectwa energetyczne? To przeszłość. Przyszłość to jeszcze więcej inwestycji w docieplenie i uszczelnienie domów. Tak przynajmniej twierdzą Brytyjczycy, a zwłaszcza minister ds. klimatu Greg Barker. Plan, nazwany Zieloną umową (Green Deal) zakłada inwestycje w 14 milionach ze wszystkich 27 milionów brytyjskich domów. Jeśli wszystko pójdzie z planem, w wyniku tej akcji pojawi się nawet ćwierć miliona miejsc pracy.

Plany brytyjskiego rządu wpisują się w ogólnoeuropejską tendencję mającą na celu ograniczenie zużycia energii przez gospodarstwa domowe. Specjalne audyty, świadectwa energetyczne i inne rozwiązania, które mają za cel uatrakcyjnić mieszkania i domy efektywne energetycznie to dopiero pierwszy krok. Kolejnym jest masowa zmiana, w wyniku której nie tylko wybrane, ale niemal wszystkie obiekty będą energooszczędne.

W przypadku Wielkiej Brytanii rzecz ma szczególne znaczenie. Ze względu na uwolnienie i deregulację rynku energii elektrycznej (a ta jest głównym źródłem ciepła w tamtejszych domach) ceny ogrzewania poszły nawet o sto procent w górę. Coraz więcej Brytyjczyków boryka się z problemami zbyt zimnych mieszkań w miesiącach zimowych. Coraz więcej jest też przypadków tzw. zimowej śmierci, czyli zgonów wywołanych niedostatecznym ogrzaniem domu. Jak do tej pory problemów tych nie rozwiązały ani świadectwa energetyczne, ani inne zachęty proponowane przez kolejne rządy.

Obecny pomysł polega na stworzeniu ram do działania dla prywatnego biznesu. Takie podejście wpisuje się w pomysł premiera Camerona, który powtarza wciąż, że chce w Wielkiej Brytanii zbudować Wielkie Społeczeństwo, w którym rząd nie będzie odgrywał żadnej roli. Green deal zakłada więc, że firmy instalować będą w domach i mieszkaniach zarówno urządzenia jak i udoskonalenia prowadzące do ograniczenia zużycia energii i w zamian za to otrzymywać miesięczną opłatę rozłożoną nawet na 20 lat. Spłata inwestycji możliwa ma być dzięki oszczędnościom na rachunkach za ogrzewanie.

Zainteresowanie programem wyrażają największe brytyjskie sieci handlowe z Tesco na czele. Także wyspecjalizowane sieci zajmujące się sprzedażą materiałów niezbędnych przy tego rodzaju remontach wydają się być zadowolone z nowego pomysłu brytyjskiego rządu. Ma to być dla nich szansa, której nie dały im świadectwa energetyczne.

Chociaż jednak na poziomie planów Green Deal wydaje się być rozwiązaniem sensownym, to po wejściu w szczegóły przestaje się domykać. Przede wszystkim, jak donosi dziennik The Guardian cytujący badania ekologicznego think tanku E3G, sami właściciele domów nie są zainteresowani kosztownymi remontami, z których przez 20 lat nie będą odnosić żadnych korzyści.

Największym problemem wydaje się być założenie, w myśl którego spłata inwestycji obciążona będzie rynkowymi stopami procentowymi powiększonymi o marże dla instytucji finansowych. To oznacza roczne oprocentowanie sięgające 8 proc. Niemcy, które z sukcesem wprowadzają takie rozwiązania, stosują znacznie niższe oprocentowanie (wynikające z dofinansowania przez rząd), które nie przekracza 2,65 proc. rocznie.

Z szacunków ekspertów wynika, że roczne dofinansowanie dla tego projektu powinno sięgnąć co najmniej 4 miliardów funtów. Tymczasem rząd premiera Camerona przewiduje jedynie 1 miliard. Bez tych pieniędzy całe przedsięwzięcie spali na panewce. Podobnie, jak świadectwa energetyczne w Polsce.

Także skala całego projektu wydaje się przesadzona. Eksperci E3G szacują, że osiągnięcie liczby 14 milionów wyremontowanych domów do 2020 roku oznacza przeprowadzenie 1,7 mln remontów każdego roku. Czyli 4,8 tys. dziennie. Takie wyniki wydają się być nie do osiągnięcia, chociażby ze względów organizacyjnych. W tym miejscu warto przywołać przykład Niemiec, gdzie remontów tego typu przeprowadzanych jest jedynie około 100 tys.

Jeśli przewidywania brytyjskiego rządu się sprawdzą, będziemy świadkami rewolucji energetycznej. Jeśli jednak okaże się, że rację mają eksperci organizacji ekologicznych, będziemy świadkami kolejnej porażki. Takiej, jakiej doznały świadectwa energetyczne. Jej wynikiem nie będą jednak złe założenia (zwiększenie efektywności energetycznej jest koniecznością), ale błędnie skonstruowane programy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz